Zaloguj się by mieć dostęp do całości serwisu
Sep
09
2025 |
Sardynkowa obstrukcja...
dodany przez Argo o godz. 16:05:50 A
A
A
![]() Stary wielbłąd zwany Kebabem, znany z zamiłowania do plotek i nienawiści do wszelkich form wysiłku, w zamyśleniu przeżuwał ostatni zwiędły kawałek liścia palmy. Czyniąc to, jednocześnie obserwował swojego kompana podróży, rudego kocura, który wyciskał z siebie siódme poty. Kocur, imieniem Rudek, arystokrata z pochodzenia i duszy, nigdy nie zamierzał znaleźć się na Pustyni Ognistych Piasków. Miał być salonowym pieszczochem, zadowalającym się miękką poduchą i tacką z najlepszymi frykasami. Zamiast tego, błąkał się po pustyni z pewnym sędziwym dromaderem, licząc dni do powrotu do cywilizacji. Właśnie teraz nastał jeden z najgorszych momentów w jego życiu. Po zjedzeniu nadgniłej i wysuszonej sardynki, którą przypadkiem znalazł w torbie wędrującego z nimi kupca, poczuł, że jego jelita rozpętały wojnę. Wściekłe, wojownicze bakterie starły się w potyczce o dominację, a Rudek, z wytrzeszczonymi oczyma i boleśnie skrzywioną miną, właśnie usiłował znaleźć rozwiązanie. - Rudek, a co ty tam robisz że tak postękujesz? - zapytał Kebab, podnosząc brew z dezaprobatą. Nie... nie pytaj - jęknął kocur, próbując zapierać się w piasku, który natychmiast usuwał mu się spod łap. - To... to jest jak... jak rodzenie wielbłąda. Kebab roześmiał się. - Tak właśnie myślałem! Wiem, jak to jest. kiedyś z zachłanności zjadłem dwa kaktusy i to był duży błąd. Było gorzej niż burza piaskowa. Tyle, że kaktusy są naturalne! A stare sardynki są jak broń masowego rażenia! - odpowiedział Rudek, a jego ogon drgnął w proteście. - Och, gdyby tylko znalazł się tu... choć jeden... pies, chętniej zająłbym się nim niż tym... uuuuchhh! Kebab, nie rozumiejąc, co to ma do rzeczy, kontynuował: - Wiesz, kiedy ja mam taki problem, to często wystarczy, że usiądę na wydmie i pomyślę o czymś przyjemnym. O soczystej daktylowej palmie, albo o tym, jak ten nudny kupiec próbuje mnie dosiąść, a ja sprzedaję mu kopa… wtedy wszystko idzie gładko. Rudek spróbował, ale jedyne, o czym mógł myśleć, to obraz jego miski, wypełnionej ulubioną, chrupiącą karmą, która na Pustyni Ognistych Piasków była tak odległa, jak Słońce. Wtem, nieoczekiwanie, z jego gardła wydobył się dźwięk, który przypominał gwizd czajnika na parze, a jego ogon zakołysał się w dziwnym, tanecznym rytmie. Rudek zamknął oczy, a jego twarz, choć wciąż skrzywiona, wyrażała coś w rodzaju ulgi połączonej z przerażeniem. Udało się? - zapytał Kebab z ciekawością. Owszem... - wyszeptał spoglądając za siebie kocur, a jego wzrok padł na coś, co właśnie pojawiło się za nim, a co przypominało miniaturowy wulkan z piasku i innych nieokreślonych substancji ze spoczywającym na wierzchu mętnym rybim okiem. Zbychu Argolewicz ilustr: własna Tylko zalogowani użytkownicy mog? czytać i dodawać komentarze |
Autor: Argo
Dołaczył/ła: 11.05.2022 16:32:27 Miasto: ŁódźData urodzenia: - Zarejestruj się by mieć dostęp do wszystkich opcji serwisu. Inne teksty autora: Sardynkowa obstrukcja......
demagogia......
pomiędzy drzewami......
Zaloty...
Ulotne myśli......
sierpniowy koncert......
Przenicowanie......
Futurystycznie......
czemuż by nie?...
drogi sąsiedzie......
grzybobranie......
» wszystkie teksty Informacje: » Tekst czytany był: 18 razy. » Dodano 1 komentarzy do tekstu. » Tekst lubi 0 osób. |
Użytkowników Online
![]() Brak Użytkowników Online ![]() ![]() |